Archiwum kategorii: Technicznie

e – życie

Wyleciał na mnie z pyskiem, już od samych automatycznych drzwi, omal nie taranując w przejściu klienta.

– Oszalał pan! Z papierosem tutaj?! Na stacji w ogóle palić nie wolno, a pan przy dystrybutorze?! I to w czasie tankowania?! Chce pan nas wszystkich w powietrze wysadzić?! Co… ?! – zajrzał przez przednią szybę do samochodu i jak to mówią „kopara mu opadła” – a pan jeszcze z dziećmi??? z żoną??? z rodziną?! Gaś pan szybko tego peta! Bo pana gaśnicą potraktuję! I to po całości! A ochrona pana skuje… to znaczy założą panu taką plastikową opaskę na nadgarstki. Boli jak cholera, bo kiedyś jak z nimi popiliśmy, to jednemu z nich odpierdoliło, „kukły” dostał i za kaburę się zaczął chwytać. To go skuli, to znaczy splastikowali i jęczał w kiblu, że „boli, boli…” No więc gaś pan! Ale mi zaraz!

Wziąłem spokojnie macha nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Popatrzyłem w dal, przed siebie, na łąki, drzewa, przyrodę ogólnie. Ładnie się zazieleniło, od kilku dni było naprawdę ciepło i ten wiosenny pęd do życia…

– Dawaj ją! – krzyknął w stronę biegnącego z gaśnicą ochroniarza. – To jakiś wariat! Chce nas wysadzić. Pali fajkę w czasie tankowania, a w samochodzie siedzi żona z dziećmi! Normalnie go całego centralnie popsikam, jak nie spetuje! A ty go splastikujesz plastikowym opaskami i zaś do kibla z nim, jak z tym waszym kumplem… he he… i dzwoń po interwencję! No to teraz będzie miał!

… i ten wiosenny pęd do życia czuć było wszędzie. Także w alkowie. Wracaliśmy do domu. Została nam jeszcze godzinka jazdy. Położymy dzieci spać, zjemy kolację przy świecach, a później…

– Gasisz ku*wa tego peta, czy nie?! – gościu stał, celując we mnie wielką i czarną dyszą od gaśnicy, a ochroniarz chwycił za wiadro, które stało obok z gumką do mycia szyb i trzymał je teraz w pozycji „bojowej”, gotowy w każdej chwili lunąć na mnie wodą.

… a później pofiglujemy sobie w alkowie. Zrobię z nią wszystko co tylko zechcę… ona to lubi…

Wziąłem jeszcze jednego „macha” i wolno odwracając głowę wypuściłem dymek prosto w ich rozdziawione gęby, po czym powiedziałem spokojnym, opanowanym tonem.

– To nie jest normalny papieros tylko e-papieros, a w samochodzie, siedzą e–dzieci z e-żoną, czyli e-rodzina, a e-samochód nie wymaga tankowania, bo jest na baterię, a tankuję go na niby, tylko ot tak, żeby bardziej prawdziwie było… że niby tankuję, żeby nie odstawać od was, prostaczków, żyjących jak robaczki w tym waszym „realu” – zaniemówili obaj. Stali tak w bezruchu z gaśnicą i wiadrem. Chyba nawet nie zrozumieli co do nich powiedziałem.

Jeden w końcu pochylił się i zerknął przez boczne okno na siedzącą nieruchomo moją e-żonę. Przypatrywał jej się z bliska, wciąż nie dowierzając. Próbował nawet wyczuć, jej nieistniejący oddech, dopóki nie wymacałem w kieszeni mojego wielofunkcyjnego pilota uruchamiając wcześniej zaprogramowany skrót. Boczna szyba uchyliła się, zjeżdżając do samego dołu, wtedy on jeszcze bardziej przybliżył się do niej, myśląc, że chce mu coś powiedzieć. Nagle e -żona w ułamku sekundy odwróciła głowę w jego stronę i otwierając szeroko usta, wydała z siebie przeraźliwie wysoki, dysonansowy pisk o natężeniu stu pięćdziesięciu decybeli, jednocześnie wywalając gałki oczne na wierzch i strosząc fryzurę, aż do samej podsufitki, niczym przestraszony kot. Język (ach ten język…) wyleciał z niej jak z katapulty i przyssawszy się do jego czoła, z wielką siłą przyciągnął nieszczęśnika ku niej. Przez ten ułamek sekundy, kiedy jego twarz przybliżała się do jej twarzy, mógł zaobserwować narastające poruszenie moich e–dzieci, na tylnej kanapie oraz jej ucho dyndające na kabelku, bo chyba „coś” się obluzowało. Wydał z siebie stłumiony jęk, po czym omdlawszy osunął się na ziemię. W tym samym czasie również tylna szyba zjechała prawie do samego dołu (nawet kurwa w tym jebanym e – samochodzie nie dopracowali tego szczegółu) i moje e–dzieci, wyciągając przezeń swoje rączki, na długość około trzech metrów i piszcząc niemiłosiernie, chciały dobrać się do ochroniarza. Biedak puścił wiadro i rzucił się przed siebie, ginąc gdzieś w pobliskich zaroślach. Pyknąłem jeszcze kilka e – dymków.

Pomyślałem, że czas już ruszyć w dalszą drogę. Położyć e–dzieci spać (znaczy baterie im wyłączyć), obejrzeć jakiś e-film, walnąć kielicha dobrej e–whiskey, a później pobaraszkować do utraty tchu z e–żoną. Dzisiaj może to ona przejmie pałeczkę (trzeba baterię podkręcić)? Te wysokie, dysonansowe dźwięki i ten wywalony jęzor, zadziałały na mnie dziwnie pobudzająco… Ucho na razie też bym tak zostawił…

Zimy już nie będzie?

Jak donosi prasa pobiliśmy kolejny rekord – rekord emisji gazów cieplarnianych. Stało się to w zeszłym roku, o czym poinformowała nas uprzejmie, działająca przy ONZ Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO).

Wnioskuję z tego, że nie muszę martwić się o nadchodzące srogie mrozy, a sugestie mojej żony, abym koniecznie kupił sobie jakąś cieplejszą kurtkę, mogę zbyć ironicznym komentarzem – „Kochanie! Przecież zimy już nie będzie!”.

Naukowcy łapią się za głowę, ponieważ przewidzieli to już w 2001 roku, jednak na siedem scenariuszy emisji gazów cieplarnianych, żaden nie okazał się wystarczająco dobry i planowane procenty, przekroczyliśmy z kretesem. Do góry poszły „notowania” metanu (emisja zwiększyła się o 158%), dwutlenku węgla (39%), i co najbardziej mnie interesuje podtlenku azotu, czyli gazu rozweselającego (20%).

Słowem i myśląc przyszłościowo, konać będziemy w piekielnym ogniu metanowym, podduszani CO2 ale z uśmiechem na ustach!!!

IWP, czyli Intensywne Wietrzenie Pomieszczeń

 

 

Ponieważ zbliża się zima i większość gospodarstw domowych będzie ogrzewana, postaram się udzielić szanownym czytelnikom, kilku (mam nadzieję) drogocennych rad, a dotyczących wietrzenia pomieszczeń. Wietrzenie pomieszczeń jest rzeczą nieodzowną, potrzebną i zdrową. Niestety, ponieważ na zewnątrz temperatury mogą spaść poniżej minus dwudziestu stopni Celsjusza, a my nie chcemy, aby nasze domowe ciepełko, za które, w mniejszym lub większym stopniu płacimy, uleciało nam prosto do nieba, dochodzi tutaj do pewnej sprzeczności, bo z jednej strony okno trzeba otworzyć, a z drugiej nie po to wymienialiśmy stare, nieszczelne, na nowe.

Pozostawianie niedomkniętego okna (klamka na godzinę pierwszą), wycinanie uszczelek, czy montowanie w jego ramie jakiś wywietrzników nie ma najmniejszego sensu – to po co wymienialiśmy okna na szczelne? Poza tym „kasa wylatuje” nam przez tę szparę w sposób niekontrolowany. Ja używam tylko jednego, sprawdzonego sposobu – Intensywnego Wietrzenia Pomieszczeń.

Intensywne Wietrzenie Pomieszczeń (w skrócie IWP) polega na otwarciu wszystkich okien na oścież i spierdzielaniu w najdalszy kąt mieszkania, żeby nas nie przewiało. Robimy to krótko i konkretnie. Żadnych półśrodków, żadnego certolenia się, żadnego przejmowania narzekaniami żony. – Zwariowałeś kochanie? Dostanę od tego zapalenia płuc! – Nie ma. Zatęchłe powietrze z nocy trzeba wymienić raz, a dobrze. Innymi słowy z jednej strony ma wlecieć, wypchnąć stare, które wylecieć ma stroną drugą. Bez wyziębiania ścian, sprzętów domowych i mebli. To na tyle. Koniec.

Forum hemoroidum

posterisan 1Na podstawie jednego forum. Wszelkie postaci oraz podobieństwa do prawdziwych sytuacji są zmyślone…

Witam!

henryk61 06.02.11, 11:03 + Odpowiedz

Chyba mam problem… dźwigałem ostatnio komodę w domu, a że mi kiedyś rwa kulszowa strzeliła, (bo dźwignąłem nie tak, jak się powinno, czyli schylając się na wyprostowanych nogach), to tym razem zrobiłem to niby poprawnie, czyli przykucnąłem i poderwałem komodę na nogach. Z początku szło dobrze, ale po chwili, jak już prawie wyprostowałem nogi, poczułem, że coś dziwnego stało mi się… no tam niżej. Coś jakby się wysunęło i tak już zostało… ;-(((

Poszedłem do łazienki, spoglądam w lusterko, które sobie podstawiłem od dołu i wystaje mi tam takie „coś” wielkości fasolki i boli… czy to jest to???

Witam!

zynzelek 06.02.11, 11:04 + Odpowiedz

tak… to jest to… witaj w klubie… ;-)))

Witam!

mamut 06.02.11, 11:06 + Odpowiedz

Albo przykleiła ci się niestrawiona fasolka. Nie miałeś ostatnio po bretońsku na obiad?

Witam!

henryk61 06.02.11, 11:08 + Odpowiedz

możecie się naśmiewać, ale ja oczekuję poważnych odpowiedzi

Witam!

specman 06.02.11, 11:13 + Odpowiedz

Prawdopodobnie to żylak odbytu, czyli hemoroid, ale to musi lekarz stwierdzić. Mógł pojawić się przy ciężkim wysiłku, bo pisałeś, żeś komodę dźwigał. Kup sobie jakąś maść w aptece i czopki, zalecz, a przyszłościowo udaj się do lekarza specjalisty. Pozdrawiam.

Witam!

mamut 06.02.11, 11:26 + Odpowiedz

trzeba było jednak tę komodę z krzyża brać, a nie z nóg…

Witam!

tomek123 06.02.11, 11:27 + Odpowiedz

ale wtedy strzeliłaby mu rwa!

Witam!

specman 06.02.11, 11:31 + Odpowiedz

a tak ma hemoroida… ;-(((

Witam!

zynzelek 06.02.11, 11:34 + Odpowiedz

kumpel miał rwę, to się prawie rok z nią bujał, a taki mały (pisałeś, że wielkości fasolki) i w dodatku jeden, to po tygodniu powinien ci się schować… kup Posterisan i będzie dobrze… ;-)))

Posterisan czy Hemorol?

henryk61 06.02.11, 11:40 + Odpowiedz

czy może jakiś inny lek? Szukałem w necie i jest tego całe mnóstwo, są nawet homeopatyczne!

Posterisan czy Hemorol?

mamut 06.02.11, 11:41 + Odpowiedz

homeopatycznie to se możesz egzemę poleczyć… kup Posterisan – mi pomógł… najlepiej i maść i czopki – maść na dzień, czopki na noc.

Posterisan czy Hemorol?

henryk61 06.02.11, 11:44 + Odpowiedz

a te czopki to konieczne? Może sama maść wystarczy?

Posterisan czy Hemorol?

specman 06.02.11, 11:50 + Odpowiedz

maścią, tak „dogłębnie” się nie „spenetrujesz”, jest tam taki dozownik, co prawda, ale z niego lepiej zrezygnuj, bo po wyciągnięciu, nadaje się do gruntownego umycia i wyczyszczenia, a maść, która zostaje w środku marnuje się. mamut dobrze prawi – maść na dzień, czopek na noc – nie odwrotnie!

Posterisan czy Hemorol?

zynzek 06.02.11, 11:51 + Odpowiedz

specman napisał:

mamut dobrze prawi – maść na dzień, czopek na noc!

____________________________________________________________________________________

i raczej staraj się nie puszczać bąków z rana, bo możesz się zdziwić!

Posterisan czy Hemorol?

henryk61 06.02.11, 11:56 + Odpowiedz

to znaczy?

Posterisan czy Hemorol?

mamut 06.02.11, 11:59 + Odpowiedz

to znaczy, że może ci się wilgotno w gatkach zrobić…;-(((

…od tego czopika, co to całą noc się elegancko roztapiał przechodząc ze stanu stałego w płynny… ;-)))

Posterisan czy Hemorol?

zynzelek 06.02.11, 12:02 + Odpowiedz

no właśnie, ja raz sobie pryknąłem w tramwaju i od tego czasu już tego nie robiłem… ;-(((

musiałem wracać z powrotem do domu, brać jeszcze raz prychol i zmieniać gacie i spodnie… poruta jak 100 chui… ch*jów??? ;-(((

później zapobiegawczo wklejałem sobie w majty, taką wkładkę higieniczną od żony… ale miała ubaw jak to wywąchała.

Posterisan czy Hemorol?

mamut 06.02.11, 12:10 + Odpowiedz

zynzelek napisał:

później zapobiegawczo wklejałem sobie w majty, taką wkładkę higieniczną od żony… ale miała ubaw jak to wywąchała.

______________________________________________________________________

powąchała?!! zuch kobieta!!!

Posterisan czy Hemorol?

mamut 06.02.11, 12:12 + Odpowiedz

he he… śmiej się, ale nie to było najgorsze… przebierałem się w pracy, ściągnąłem spodnie i stałem w gaciach. Jakoś tak się złożyło, że tyłem do kolegi… no i przyuważył, że mam coś w tych gatkach wklejone, bo się lekko odznaczało, no i pyta mi się „a ty co tam masz” – zrobiło mi się gorąco, ale się wyłgałem, że te bokserki mają w tym miejscu podwójny materiał, żeby się nie przecierały za szybko… zainteresował się i dopytywał „gdzie je kupiłem”…

A jeśli nie pomoże???

henryk61 06.02.11, 12:17 + Odpowiedz

bo tak sobie myślę, że czasami zwykła maść i czopiki mogą nie pomóc…

A jeśli nie pomoże???

specman 06.02.11, 12:21 + Odpowiedz

zawsze możesz iść do specjalisty i ewentualnie usunąć.

A jeśli nie pomoże???

henryk61 06.02.11, 12:25 + Odpowiedz

a co wytną mi go? ciachną skalpelem… ;-(((

A jeśli nie pomoże???

specman 06.02.11, 12:29 + Odpowiedz

niekoniecznie… jest kilka sposobów. Jeśli w ogóle będzie trzeba to usunąć, a jeszcze nie wiadomo, to najpewniej zawiążą ci na hemoroidzie gumkę, ponaświetlają i po dziesięciu dniach uschnie i odpadnie…

A jeśli nie pomoże???

mamut 06.02.11, 12:30 + Odpowiedz

tylko musisz uważać, żeby ci ten ususzony hemoroid nie wyleciał nogawką np. w czasie konferencji w ministerstwie przyprawiając o zawstydzenie… ;-)))

A jeśli nie pomoże???

henryk61 06.02.11, 12:35 + Odpowiedz

nie planuję żadnej konferencji w ministerstwie, ewentualnie może mi się wysunąć podczas spaceru, albo jazdy na rowerze i wtedy co najwyżej zeżre go jakiś pies, albo mrówki zawleką do mrowiska… ;-)))

A jeśli nie pomoże???

zynzelek 06.02.11, 12:38 + Odpowiedz

byle to nie był mój pies!

Jestem wyleczony!!!

henryk61 05.03.11, 17:04 + Odpowiedz

wsunął się i po sprawie! Leciałem po całości Posterisanem – na dzień lekko kremikiem, na paluszek i troszkę do środka, a na noc czopik. Było dość wilgotno w czasie dnia i faktycznie lepiej ograniczyć pierdnięcia, ale już po sprawie! Teraz dieta bogata w błonnik, zero czekolady, oliwa z oliwek dla lepszego smarowania i oby już nigdy się to nie powtórzyło. Żegnam, mam nadzieję że na zawsze.

Jestem wyleczony!!!

specman 05.03.11, 17:57 + Odpowiedz

kochamy pa pa… nieznośnej lekkości odbytu… ;-)))

Jestem wyleczony!!!

zynzelek 05.03.11, 18:14 + Odpowiedz

do widzenia do widzenia

do miłego zobaczenia…

Jestem wyleczony!!!

mamut 05.03.11, 18:14 + Odpowiedz

no ładnie koledze życzysz ;-(((

oby ci kalafior na d… nie urósł…

Słoń po piwie małpi rozum ma

Słoń po piwie ma małpi rozum

Słoń po piwie małpi rozum ma 3„W świecie zwierząt takie rzeczy się nie zdarzają, bo zwierzę nie krzywdzi drugiego zwierzęcia z nienawiści i zazdrości, a tylko by przeżyć”. „Człowiek to najpodlejsze ze zwierząt”. Te i inne podobnie brzmiące farmazony, zdaje nam się słyszeć często, w zasadzie przy okazji jakiś okrucieństw, których dopuszcza się człowiek wobec drugiego człowieka, a o których z przyjemnością donoszą media (bad news is good news). Przez lata, w zasadzie bezmyślnie, przyznawałem im rację, jednak po głębszym przemyśleniu, doszedłem do wniosku, że wcale tak nie jest.

Na bezsłoniu i nosorożec słoń

Kiedy byłem ze swoim szwagrem w monachijskim zoo, opowiedział mi historię o tym, że młode, niewyżyte seksualnie słonie, jak to się mówi „z braku laku”, biorą sobie za „dziewczyny” młode nosorożce. Oczywiście wbrew woli tych drugich, ale co najgorsze, przy braku akceptacji nosorożca na taki mezalians i zgody na odbycie stosunku, dochodzi do srogiej zemsty ze strony słonia i mordu na nim. Przenieśmy taką oto sytuację na ludzkie podwórko. Akurat nie masz dziewczyny, a masz „ochotę” i spodobała ci się suka sąsiada. Piękny długowłosy owczarek niemiecki. Wchodzisz do niego na posesję i „bierzesz” ją na trawniku – jeśli się zgodzi, bo jeśli nie to ją ukatrupiasz. Jak myślisz co napiszą o tobie w gazetach? Co powiedzą w TVN24? Na pewno nic dobrego, a twoja rodzina przez kilka następnych pokoleń, będzie miała przechlapane i jeszcze za sto lat, za twoimi pra, pra wnukami, będą szczekać na ulicy. Zostaniesz uznany za super zboczeńca, niewyżyte seksualnie indywiduum, a kobiety które wcześniej miały z tobą „przyjemność” (lub nie) za żadne skarby nie będą chciały się do ciebie przyznać – „Co?! Mój kochanek zostawił mnie dla suki owczarka niemieckiego?”
O słoniach – zbokolach jednak nie usłyszysz, bo ani chybi zwalą to na karb, prawie normalnych zachowań –„ One muszą tak robić, bo kłusownicy wybili im wszystkie dziewczyny, a te które zostały, są niechętne”.
Może właśnie przez niechęć dziewczyn, pewien nieszczęsny i zapewne zdesperowany siedemnastolatek wcale nie tak dawno, został zatrzymany podczas odbywania stosunku seksualnego ze źrebakiem. Dostał mandat za wykorzystywanie zwierzęcia niezgodnie z jego naturą oraz grożą mu dwa lata więzienia na podstawie ustawy o ochronie zwierząt, za znęcanie się nad zwierzęciem. Ale konia jakoś nikt się nie spytał, czy miał z tego przyjemność… a może się kochali?
Jednak chłopak ma już doklejoną do końca życia, łatkę zwyrodnialca, w przeciwieństwie do owczarzy… wiadomo jakie mówi się o nich rzeczy, a rozmawiając kiedyś z moim kolegą ginekologiem, dowiedziałem się, że to wcale nie jest kwalifikowane jako zboczenie! Bo wiesz – mówi – oni, na tych halach, na tych wypasach spędzają długie miesiące. Muszą sobie jakoś ulżyć i to jest normalne… – wiedziałem, wiedziałem, że ten dowcip: „Dlaczego Szkoci nie noszą portek, a kilty” jest prawdziwy… żeby nie płoszyć owiec, dźwiękiem rozpinanego rozporka!

Na bezmałpiu i kot małpa

W Tajlandii za to, ludzie mają problem ze swoim kotami, a właściwie z ich wypuszczaniem poza bezpieczne mury domu. Problem jest tego typu, że ów koteczki bardzo podobają się miejscowym małpkom i później wracają do domu już nie jako dziewice (jeśli jeszcze były), a raczej weterani wyuzdanych orgii seksualnych. Tyczy się to w równym stopniu i kotek i kotków, bo małpkom wszystko jedno, jakiego futrzaka sobie przygruchają. Niestety bywa i tak, że kot jest jeden, a małp więcej i wtedy zdarza się, że kot nie powraca już do domu, poskarżyć się swojemu właścicielowi, co to mu się przytrafiło, polegając na placu boju, przez zaruchanie na śmierć.

Lepszy kocur i kura w łapach niż suka za płotem

Ale nie szukając daleko, a patrząc bliżej, że tak powiem na swoje podwórko to i podobne rzeczy się zdarzają. Kolegi brat miał na gospodarstwie czarnego cocker spaniela, który regularnie ujeżdżał gospodarskiego kocura, a ja miałem psa, który czuł straszną „miętę” do naszej kury, nioski. Kiedy wychodziłem na ogród i widziałem gdzieś w kacie, wyrwaną, a właściwie wygryzioną kupkę, brązowych piór, już wiedziałem, że mieli ze sobą przyjemność i mój towarzysz, wyskubał ich trochę z kurzego karczku, w chwilach psiego uniesienia. Zresztą mój świętej pamięci Filip – papużka falista, dziwnie tuliła mi się czasami do ręki. Z początku myślałem, że z sympatii do mnie, jednak po którymś razie zauważyłem z niesmakiem, że robiła tak z „wielkiej sympatii” do mojego kciuka…

Wojny, gwałty i rozboje

W świecie małp takie rzeczy, zdarzają się równie często jak w świecie ludzi. Szympansie oddziały, jak ongiś ludzkie plemiona, a wciąż na przykład ludy Yanomamó z południowej Wenezueli, gdzie trzydzieści procent Indian, wciąż ginie w wyniku międzyplemiennych wojen, napadają na siebie wyrzynając wszystkich w pień, jeśli się da. Po śmierci srebrnogrzbietego goryla zagrożony jest jego młody potomek, bo kiedy dojdzie do spotkania z innym samcem, zabija go. Czasami do tego mordu przyłącza się nawet jego matka. U niby spokojnych orangutanów, ponad połowa „bara bara” pomiędzy młodymi samicami, a samcami dzieje się bez ich przyzwolenia. Ogier zebry jeśli wyczuje źrebię po innym ogierze, zabija je, podobnież lew kiedy przejmuje stado robi tak ze wszystkimi, nie swoimi kociętami. W filmach przyrodniczych rzadko jednak usłyszysz, o złych zwierzętach, a częściej raczej o zachowaniach mających na celu dominację własnych genów – robią tak, bo muszą. Dla dobra gatunku, dla dobra najlepszych genów. Ale dość tych smutków i przejdźmy może do weselszego tematu – tematu alkoholizmu wśród zwierząt.

Słabość do „procentów”

W afryce jest pewne drzewo, nazywa się marula i raz do roku wydaje z siebie obfite plony pod postacią owoców. Owoce spadają, z racji na afrykański klimat, bardzo szybko fermentują i wtedy zaczyna się pod drzewem wielka uczta, a właściwie wielka balanga. Na „bibę” przychodzą wszyscy, zaczynając od słoni i żyraf, a na guźcach, antylopach i małpach kończąc. Przychodzą, spożywają, obalają się i tak już do rana, pod drzewem, zostają. Rano budzą się i co najbardziej widać po małpach (bo ich mimika jest bardziej wymowna, od na przykład mimiki żyrafy, czy guźca) mają kaca! Tak! Ledwie zipią, ale twardo, jak szewc, zabijając klina, klinem, zostają i od nowa obżerają się sfermentowanymi owocami na umór! Trwa to dopóki wszystkie owoce nie zostaną skonsumowane, wtedy biba kończy się i wszyscy idą do domu… to znaczy dalej na sawannę, w krzaki, do nory, czy na drzewo, jeśli są w stanie już na nie wdrapać. Plus jest taki, że owoce zawierają prawie trzydzieści procent białka, więc nie trzeba martwić się o zakąskę i można bez reszty poświęcić się pijaństwu, idąc, że tak powiem, „w tan”. Zastanawiam się jednak, co by to było, gdyby marula owocowała przez okrągły rok – „Klub AA na sawannie, pod drzewem”?
Zresztą brak naturalnych źródeł alkoholu, wcale nie musi być powodem do zaprzestania picia. Słonie to bardzo mądre zwierzęta i mając słabość do procentów, właśnie z nimi człowieka kojarzą. Słusznie, czy nie, ale w Indiach staje się to powodem problemów tamtejszej ludności, bo jak donosi tamtejsza prasa: W październiku 2007 roku sześć młodych słoni zaatakowało wioskę w Indiach, włamało się do magazynu z piwem, upiło, wyrwało słup elektryczny i zginęło od porażenia prądem. W 2002 roku grupa pijanych słoni stratowała inną wioskę, zabijając sześcioro ludzi.
No tak, w Indiach to „mają przesrane” (chciałoby się powiedzieć) bo nie dość, że mają słonie piwosze, z małpim rozumem po spożyciu, to jeszcze chatki z dykty. Jak pijany słoń dobrze się rozpędzi, to przebiegnie wioskę z punktu „A”, do punktu „B” na „krechę”. Niestety. A co dopiero sześć pijanych słoni? Albo grupa?!!
My za to mamy pszczoły. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego osy i pszczoły latają wokół drzew owocowych? Pewnie myślicie o zapylaniu i tym podobnych sprawach. No tak – to też, ale myślę tutaj o okresie późniejszym, kiedy dojrzałe, bardzo dojrzałe owoce spadają na ziemię. Są wtedy takie „lekko sfermentowane”, a przynajmniej ta ich część, która odbiła się spadając na ziemię. One to lubią! Tak! Wgryzają się w tę miękką, lekko brązowawą część i żłopią procenty, że aż miło! Naukowcy zauważyli, że pijane pszczoły nie lubią latać, mniej angażują się w zachowania społeczne i częściej są agresywne. Niektóre z osobników piją tak wiele, że mogą tylko leżeń na grzbiecie i ruszać odnóżami w powietrzu. (Zupełnie jak my). Wydaje się, że pszczoły z natury czują pociąg do fermentujących owoców, jednak rój ma bardzo restrykcyjne zasady wobec pijanych. Jeśli któraś z robotnic wróci do ula pod wpływem alkoholu, strażnicy odgryzają jej nogi. – I oby nie przeczytały tego nasze żony!

No i… czy zrobiło Wam się lżej na duszy? Powyższy pseudonaukowy tekst, należy potraktować z przymrużeniem oka. Nie ma on na celu usprawiedliwienia naszych negatywnych zachowań (no może porannym kacem i marudzeniem żony – Kochanie guziec też chleje!), a raczej uzmysłowienie nam, że sielskość pożycia zwierząt, tego samego gatunku, bywa złudna.