PKP ad libitum

Dzień dobry mili Państwo! Piszę do Was po dłuższej przerwie i niestety od razu zacznę od narzekania. Tak więc w piątek, 10 marca bieżącego roku poszedłem na dworzec kolejowy w Szamotułach (czule zwanych Szamoni) z zamiarem skorzystania z Państwa usług, czyli mówiąc krótko, udania się w podróż, jak co dzień, pociągiem do pracy. 

Pociąg miał planowo odjechać ze stacji o godzinie 8.49 i jak zapewne już się domyślacie, nie odjechał bo był opóźniony. Ale przecież to nie żadna nowina, bo codzienne opóźnienia pociągów to w zasadzie norma. Pięć, dziesięć, czy piętnaście minut to jest czas, który podróżni mają wkalkulowany w swoją codzienność korzystania z usług PKP i co mnie dziwi ale chyba bardziej zaciekawia, to brak nerwowej reakcji na te przygnębiające komunikaty (“pociąg relacji… przyjedzie z… opóźnieniem” lub “pociąg z… do… jest opóźniony”) ze strony podróżnych. 

Myślę, że jest to już kwestia przyzwyczajenia. Wiele lat takiej sytuacji spowodowało, że np. młodzi pasażerowie nigdy w swoim młodym życiu nie doświadczyli punktualności pociągów i dla nich to norma. Słońce świeci, deszcz pada, po zimie nadchodzi wiosna, kula ziemska się obraca, a Polskie Koleje Państwowe jeżdżą ad libitum (według upodobania). 

Celowo użyłem tutaj muzycznego sformułowania ad libitum, ponieważ tego dnia, jako muzyk Teatru Muzycznego w Poznaniu jechałem do pracy zagrać o godzinie 11.00 przedstawienie “Piękna i Bestia” i o jakimkolwiek spóźnieniu nie mogło być w ogóle mowy. Miałem też “zapas”.

Dojeżdżam banami (poznańskie określenie na pociągi) do Poznania już od roku 1988 i przeżyłem w nich nie jedno: od gotowania pasażerów żywcem w starych, brązowych piętrusach przy włączonym ogrzewaniu w lecie, zamrażanie przy -18 na zewnątrz przy niedziałającym ogrzewaniu wewnątrz, po zaspy śniegu wewnątrz wagonów, czy też pominięcie jednej stacji na trasie! Serio! Maszynista zapomniał zatrzymać się w Baborówku. Widziałem tych zdumionych i smutnych ludzi, którzy stojąc na tej stacji mieli nadzieję że wsiądą do pociągu. Przyznać trzeba, że ten fatalny błąd został szybciutko naprawiony, ponieważ maszynista “dał po hamplach”, wbił wsteczny i ku zadowoleniu pasażerów z Baborówka, cofnęliśmy się po nich. Ach jakaż była ich radość!

Ale “zapas” jest rzeczą kluczową, ponieważ godzina odjazdu i przyjazdu są w zasadzie ad libitum. Tak więc mój pociąg powinien być (teoretycznie) na miejscu o godzinie 09.19, pracę miałem zacząć o godzinie 11.00 więc “zapas” był w porządku. Jednak opóźnienie pociągu 119 minut zniweczyło nawet tak spory “zapas” i chcąc – nie chcąc (bardziej nie chcąc) wsiadłem do mojej Lancii i pognałem nią do pracy. Oczywiście i na szczęście zdążyłem. 

Zdążyłem jadąc samochodem, a co za tym idzie nie korzystając z mojego miesięcznego biletu, który nabyłem za sumę 300,80 zł. Kupiłem bilet, który tego dnia okazał się bezużyteczny więc wisicie mi kasę za paliwo.

Nie raz widziałem gapowiczów, czasami działających z premedytacją (może się uda) lub też z nieświadomości i niewiedzy, że kiedy konduktor do nich podejdzie to kupią u niego bilet (prawo stanowi inaczej i to pasażer musi iść do konduktora). Byli z reguły traktowani bezpardonowo otrzymując wysokie mandaty. Nie dotrzymywali warunków umowy – nie mieli biletu więc musieli płacić za niewywiązanie się z umowy Pasażer – Przewoźnik. 

W moim, naszym przypadku również dochodzi do niewywiązania się z umowy Pasażer – Przewoźnik. Ja – ponoszę koszty, kupuję bilet miesięczny za ponad trzy stówy z nadzieją, że będę “na niego” dojeżdżał do pracy, czyli zawieram z Wami umowę, po czym zmuszony jestem jechać Lancią. Wy – zarabiacie, sprzedając mi bilet za ponad trzy stówy, zawieracie ze mną umowę i nie wywiązujecie się z niej (pojechałem Lancią) ot i tyle w temacie. 

Reasumując “krewni” mi jesteście cztery dychy za paliwo, oddajecie, jesteśmy kwita i jest po sprawie. 

To oczywiście wariant optymistyczny bo ciekaw jestem co też takiego wymyślicie żeby się wymigać? Trzęsienie ziemi? Tornado? Godzilla na trasie zaatakowała pociąg? Bo padał deszcz? (faktycznie wtedy padało). Koniunkcja Wenus i Jowisza? Proszę zaskoczcie mnie, walnijcie się w klatę i zaproponujcie jakąś sensowną propozycję zwrotu poniesionych przeze mnie kosztów. Pozdrawiam życząc miłego tygodnia.

No i Prosz! Jest Odpowiedź… co prawda odmowna ponieważ do reklamacji nie dołączyłem:

  • „kopii dokumentów dotyczących zawarcia umowy przewozu”,
  • „potwierdzonych kopii innych dokumentów związanych z rodzajem i wysokością roszczenia” oraz nie udokumentowałem:
  • „kosztów dodatkowych poniesionych z opóźnieniem pociągu” co i tak nie ma żadnego znaczenia ponieważ:
  • primo – pociąg nie był ani interREGIO ani superREGIO tylko REGIO a ich  reklamacje się nie tyczą (to jest bardzo dobry przepis!) oraz
  • secundo: byłem posiadaczem biletu okresowego, którego częściowe zwroty również się nie tyczą (to jest również bardzo dobry przepis!), to moja reklamacja nie może być uwzględniona…

2 komentarze do “PKP ad libitum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *