Tak więc, jak już gdzieś wspomniałem, z piątku na sobotę* (co wiele tłumaczy) po którymś tam Grodziskim (co jeszcze więcej tłumaczy) za namową Janusza P. (co nic nie tłumaczy), kupiłem alkohol w nocy, poprzez stronę internetową ww. Janusza P. i poprzez kuriera! Wszystko to zebrane do kupy, każe mi zastanowić się czy czasami nie upadłem na łeb, lub też czy piwo Grodziskie nie działa anty – asertywnie na konsumentów.
* kiedyś za studenckich czasów (uczelnia artystyczna dodam – co wiele tłumaczy) bywało raczej z piątku na niedzielę lub co grosza z czwartku na poniedziałek…
Ale dobra. Dziś na posesję wjechała paka z browarami i z napisem „UWAGA ŚWIEŻE PIWO”, co uważam za zaletę, bo w przypadku gdy mamy do czynienia z empatycznym kurierem piwoszem to przynajmniej nie będzie nam świgał tą paką na pace dostawczaka i natychmiastowa konsumpcja (z tych bocznych rozsuwanych drzwi) będzie możliwa!
Jeśli zaś napotkamy na kuriera z pomocnikiem, a tenże będzie trunkowy lub co gorsza wczorajszy i na ssaniu to no no… będzie musiał wykazać się nie lada siłą woli żeby w letni upał, gdzieś na trasie oprzeć się skutecznie kartonowi z napisem „ŚWIEŻE PIWO”!
Jak widać karton przewidziany jest dla większej ilości towaru, zatem po rozpakowaniu od razu poczułem się winny o te puste, niezagospodarowane przestrzenie – marketingowo duży plus! Następnym razem konsument w sposób naturalny ale też i z poczucia winy weźmie i kupi cały, pełny karton browarów (z żalu właśnie o te puste i niezagospodarowane kwadraciki, które wyglądają tak nędznie i żałośnie).
Butelka jak to butelka. Chyba lepiej, że jest plastikowa, bo nie stłucze się w podróży co mi zawsze spędza sen z powiek kiedy tacham browary w szkle do Bawarii! Co?!! Jak?!! Co on napisał??? – wozi drzewo do lasu, czyli piwo do Bawarii? Ano tak moi mili bo tam jest ogólnie słabo z ipami i apami więc je tam tacham – żeby szwagierka ze swoją siostrą (moją wspaniałą żoną zresztą) miały co siorbać z wieczora.
No żeby nie skłamać, coś tam się powoli rusza w kwestii fikuśnych piw ale ogólnie są w tej materii są za nami.
Ale wracając do butelki. Jako wielki plus poczytuję brak na niej tych wszystkich przymiotników, które mówią ci jak piwo smakuje zanim je zaczniesz pić, a właściwie jak ma lub miałoby smakować, gdyby coś nie pykło. Wiecie o czy mówię, te napisy z tyłu na etykiecie – ta głębia smaku, jakieś nie wiadomo jakie nuty, owoce, cytrusy, chmiele itp itd ale coś nie pykło. Komuś skarpeta wpadła do kadzi, a może bardziej wszystkie skarpety z pododdziału z piątkowej wymiany bielizny jak za komuny w armii albo utopiła się w niej małpa? Nie wiem. W efekcie czego pijesz piwo za prawie dziesięć zyla i zastanawiasz się czy nie lepiej było wyżymać ścierę i dolać trochę „białej co duszy nie plami” bo efekt byłby podobny albo i lepszy!
Dobra – reszta jutro, bo idę pić piwo… 😉 Jutro dowiecie się czy warto…
Jest jutro. Piwo przetestowane. Odpowiedź – warto. Warto bo to dobry lager. Nie za mocno gazowany i z fajnym, słodowym (jak to mówią) finiszem na języku.
Niepokojący jest tylko ten napis na butelce „Wypij piwo w przeciągu 72h od rozlewu”, co powoduje, że kupując cały karton (żeby nie mieć wyrzutów sumienia z powodu tych niezagospodarowanych kwadratowych przestrzeni) musisz wypić 12 litrowych flaszek w 72 godziny, a de facto w 48 godzin, bo 24 godziny już minęły od rozlania do dostarczenia przesyłki. Co wychodzi 6 litrów na dzień! Jedna osoba tego nie dokona… no dobra może dokona ale to już nie będzie, że tak powiem higieniczne. Tak więc albo trzeba zrobić w kilka osób ściepę na cały karton albo kupić mniej, co ze względu na koszty przesyłki (15 zł) przedraża nam niepotrzebnie zakup piwa.